środa, 04.09.2013 r.
Obudziłam się dziś o czwartej nad ranem. Leżałam w łóżku z rękoma pod głową obserwując, jak noc przeradza się w świt, a świt w poranek. Niebo z szarego robi się intensywnie błękitne. Ptaki zaczynają świergotać. Po ścianie pokoju wędruje plama słonecznego blasku.
Obudziłam się dziś o czwartej nad ranem. Leżałam w łóżku z rękoma pod głową obserwując, jak noc przeradza się w świt, a świt w poranek. Niebo z szarego robi się intensywnie błękitne. Ptaki zaczynają świergotać. Po ścianie pokoju wędruje plama słonecznego blasku.
Wtedy podjęłam decyzję. Nie idę dziś do szkoły. Już po paru dniach mam dość tego powakacyjnego gwaru i hałasu. Wczoraj wróciłam do domu, padłam na dywan i przespałam trzy godziny. Pojadę do babci na wieś
Szłam polną piaszczystą drogą, a kiedy minęłam zakręt, natychmiast całą moją uwagę skupił dom babci. Zawsze tak jest. Stary, murowany cegłą domek na skraju lasu, w którym spędziłam tyle letnich, beztroskich dni i z którym wiąże się tyle dobrych wspomnień.
Sama babcia siedziała na ławeczce przed domem i sękatymi rękoma wiązała sznurówki w swoich starych, mocnych butach. Obok jej nogi stał wiklinowy koszyk. Czyli dzisiejszy dzień spędzę w pachnącym lesie na grzybach, a nie w tej okropnej szkole.
Uwielbiam las. Słońce prześwieca przez liście, dając miękkie światło. Rozkopana ziemia pod drzewem okazuje się być świeżymi śladami dzika. Spłoszona przejeżdżającym samochodem sarna biegnie w poprzek łąki, by schronić się w cieniu drzew. Na niebie majaczy kształt jastrzębia. Trawy są wilgotne od rosy, grzyby chowają się w miękkim mchu, drobne jagody czernieją na krzaczkach. Tu rośnie stary dąb, tam jest zagajnik młodych brzózek. Pachnie obłędnie.
Kiedy jestem w lesie, potrafię trwać bez ruchu, zawieszona w ciszy. Staję się elementem natury. Przestaje liczyć się czas, bieg wydarzeń, zobowiązania.
Idziemy z babcią w głąb lasu. Kiedy mam wrażenie, że oddalam się od niej za bardzo, starym zwyczajem krzyczę głośno "Łuuuuuuu" i czekam na odzew.
- Czy ty nie powinnaś być teraz w szkole? - po trzech godzinach łażenia babcia zorientowała się, że coś jest nie tak.
- Uhm, tak...
- Uciekłaś do mnie? Mama wie?
- Tak.
- No cóż... dobrze. A powiedz mi, Agniesiu, czy ty już wiesz, co chcesz robić po szkole? - Milczałam, więc babcia pytała dalej. - Mama cię pewnie namawia na coś z chemią, co? A tata pewnie na ekonomię?
- ...
- Posłuchaj, cokolwiek wybierzesz, nie postępuj wbrew sobie. Trzeba być w zgodzie z sobą samym. Wiem, że nie zawsze da radę, że czasem trzeba się do czegoś przymusić, ale nie w przypadku jednej z najważniejszych decyzji w życiu.
Spojrzałam na babcię i uśmiechnęłam się, więc kontynuowała.
- Wiesz, gdybyś wybrała jakieś rolnictwo albo leśnictwo, to byśmy z dziadkiem wiedzieli, na kogo zapisać dom. I na praktyki byś tu mogła przyjeżdżać...
- Tak, ale ja... Bibliotekoznawstwo - mówię nagle, na co babcia wybucha zachwyconym śmiechem.
- Tak trzymaj! Wracajmy już do domu.
A jutro... cóż, do szkoły.
Na Złu Koniecznym można reklamować wszystkie blogi :)Proszę się tylko zapoznać z regulaminem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!