środa, 11.09.2013 r.
Natrafiłam na to miejsce przypadkiem. Wracałam ze szkoły i, nie chcąc iść prosto do domu, wałęsałam się po ulicach. Po urokliwych ulicach, muszę dodać, bo mijałam same kamieniczki z początku minionego wieku. Szare, podupadające, śmierdzące moczem i dawno niewietrzonymi pomieszczeniami - ale zawsze klimatyczne. Zaglądałam ludziom na zakurzone podwórka i wlekłam się noga za nogą.
Natrafiłam na to miejsce przypadkiem. Wracałam ze szkoły i, nie chcąc iść prosto do domu, wałęsałam się po ulicach. Po urokliwych ulicach, muszę dodać, bo mijałam same kamieniczki z początku minionego wieku. Szare, podupadające, śmierdzące moczem i dawno niewietrzonymi pomieszczeniami - ale zawsze klimatyczne. Zaglądałam ludziom na zakurzone podwórka i wlekłam się noga za nogą.
I wtedy tam trafiłam. Dookoła mnie była ta szarość, zaparkowane samochody, spieszący dokądś ludzie, tu obskurny bar, tam studio tatuażu, a tuż przed moim nosem - antykwariat. Dlaczego wcześniej go nie dostrzegłam? Przecież ta uliczka prowadzi na rynek i chodzę tędy dość często. Przegapiłam takie miejsce! Jak długo on już tu działa bez mojej wiedzy? Murowane schodki, przepyszny bordowo-złoty szyld, a za szybą na półkach - setki książek, czekających tylko na mnie. Aż zaschło mi w gardle. Zupełnie jakbym za chwilę miała się spotkać z dawno niewidzianym przyjacielem.
W księgarniach zawsze jest tak samo. Eleganckie, klimatyzowane wnętrze, nudne ekspedientki, które nie dają nawet chwili do namysłu i od razu wyskakują z pytaniem "W czym mogę pomóc?", same nowości na półkach, pachnące i sztywne - bo jeszcze nikt ich nie przekartkował i nie pokochał. Książki nie zamoczone łzami, takie, nad którymi nikt jeszcze nie jadł, nikt ich sobie nie wyrywał, nie czytał ich w wannie... Nie wiedzą nawet, do czego mają tęsknić!
Antykwariaty mają duszę i własny charakter. Zawsze stanowią dla mnie miłą niespodziankę, bo nie wiem, na co natrafię. Może na książkę z dzieciństwa, o której dawno zapomniałam. Może na wydanie znanej mi już powieści, ale o nieznanej okładce - i wtedy będę mogła przypomnieć sobie całą treść, i stwierdzić, czemu okładka została tak zaprojektowana. Może na kolejną książkę ulubionego autora, taką której od dawna szukam, a której nie ma na całym allegro. Kiedyś na wakacjach trafiliśmy z rodzicami na wyprzedaż książek na wagę! Śmiesznie tanio, a zabawa była cudowna. Mogłam brać, co chciałam. Otwierałam książkę, czytałam parę zdań i decydowałam, czy chcę ją, czy nie. I tak bez końca.
Stałam tak i czułam się bardzo niepewnie. W końcu powoli ruszyłam po schodkach i pchnęłam ciężkie drzwi. Miły zapach starych książek. Ciepło. W kącie pomieszczenia masywne biurko i pochylona sylwetka antykwariusza. Skinęłam głową na powitanie i natychmiast rzuciłam się do regałów.
Obskoczyłam wszystko i ostatecznie zatrzymałam się przy książkach dla dzieci i młodzieży, bo opanowały mnie wspomnienia. Te elementarze, te "Poczytaj mi, mamo", moje pierwsze książeczki i inne, te trochę "poważniejsze"... Zatonęłam w tych prostych, radosnych historiach, które długie lata bawiły mnie i dostarczały rozrywki.
Zza regału mogłam przyjrzeć się antykwariuszowi. Od niego też zależy, czy mi się tu spodoba. Sam antykwariat - marzenie. Ceny - bez zastrzeżeń. A sprzedawca? Kiedy skakałam po pomieszczeniu, czułam jego zainteresowane spojrzenia, ale potem ustały. Nie stary, właściwie całkiem młody, ubrany na czarno, pochylał się nad jakimiś papierami. Twarz sympatyczna. Niech będzie.
Wybrałam pięć książek, żeby nie zostać całkiem bez pieniędzy. Wieczór mam już zajęty. Antykwariusz miłym tonem powiedział: "Dziękuję i zapraszam ponownie", na co uśmiechnęłam się i skinęłam głową. Do zobaczenia... wkrótce.
To był piątek. Od tamtej pory byłam w antykwariacie jeszcze dwa razy. Jutro idę tam po raz kolejny. Wciąż nie mogę nacieszyć się swoim odkryciem.
To był piątek. Od tamtej pory byłam w antykwariacie jeszcze dwa razy. Jutro idę tam po raz kolejny. Wciąż nie mogę nacieszyć się swoim odkryciem.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz